Pewnego dnia mała Sylwia założyła ogromną kurtkę tatusia, nieco za duże kaloszki i plecaczek na najpotrzebniejsze rzeczy. Tak odziana wybrała się nad pobliski staw by łowić ryby. Nie zniechęcił jej ani deszcz, ani mgła. Dziewczynka cierpliwie stała w strugach deszczu, wpatrując się w migoczący na wodzie spławik...
Tak mnie natchnęła nieco przeze mnie ubarwiona relacja z dnia wolnego mojej przyjaciółki.
Dziękuję Ci Sylwuś:-*